Wstałam o 8, nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tym co się dzieje. Justin jeszcze spał, więc postanowiłam po cichu wyjść do Stelli. Wbiegłam do niej do domu.
Stella: A Ty już? Co tak rano obudziłaś mnie.
Ja: Wiem, przepraszam nie mam już siły. Twoja mam jest?
Stella: Nie ma.
Ja: Palisz? *wyciągam paczkę fajek z kieszeni*
Stella: Justin Cie zajebie jak się dowie, mów co wczoraj wyszło.
Ja: No wyobraź sobie, że miał przy sobie ćpanie. Rozumiesz to? Jeszcze do mnie z tekstami jak ja mogę go zostawić.
Stella: Zostawiłaś go?!
Ja: No coś Ty. Niby brał to 4 raz, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć. Jestem załamana
Stella: Zostań dziś może u mnie co?
Ja: Bym musiała iść do domu, a tam jest Justin.
Stella: No to co?
Ja: Nie chcę go widzieć, nawet nie spaliśmy razem. Nie chciałam, dziwnie mi teraz z nim spać. Boję się go rozumiesz?
Stella: Uspokój się! To jest Justin, przecież on Ci nic nie zrobi. Nie zrób nic głupiego, mogę iść z Tobą i powiem mu, że śpisz u mnie.
Ja: Będzie mu przykro i boję się, że jak wczoraj wyrzucił to dziś znowu kupi.
Stella: Skończy z tym, przyda wam się kilka dni odpoczynku od siebie.
Ja: Może on ma jakieś problemy?
Stella: Byś wiedziała gdyby miał, mieszkacie razem przecież. Tak odchodząc od tematu, gdzie dom kupił?
Ja: Nic nie wiem, będę musiała go spytać.
Stella: Nie pal idiotko, Juss będzie zły mówię Ci.
Ja: On może ćpać, a ja nie mogę palić? No proszę Cię! Dobra kochanie zwijam się, bo wydzwania do mnie cały czas
Stella: Dobra napisz mi później czy przyjdziesz.
Wyszłam od Stelli i odpaliłam kolejnego papierosa. Justin czekał na mnie w domu, zdenerwowany. Weszłam jakby nigdy nic, zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam na taras. Chciałam być dla niego tak bardzo obojętna ale nie potrafiłam. Widziałam, że się z tym męczy. Przyszedł do mnie na taras i usiadł obok.
Justin: Kochanie, gdzie byłaś?
Ja:*odpaliłam papierosa* Czy to ważne?
Justin: Martwię się o Ciebie i nie pal tego świństwa!
Ja: Będę robiła co będzie mi się podobało tak jak Ty.
Justin: Czyli w taki sposób chcesz ze mną rozmawiać? Zrzucać całą winę na mnie?
Ja: Nie to pewnie moja wina, że ćpasz. Weź się jebnij, bo mam dość słuchania takiego pierdolenia Justin. Po co to robisz? Niby 4 raz to brałeś, czy ja mam na czole napisane "idiotka'? Nie, więc mnie nie okłamuj, bo tego nienawidzę. Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć, przytulać Cię czy całować.
Justin: Skarbie, proszę Cie. Nie mów tak, chcę z tego wyjść ale nie pomagasz mi. Odsuniesz się ode mnie i będzie ze mną gorzej.
Ja:Nie rób tak.
Justin: Jak?
Ja: Nie bierz mnie na wyrzuty sumienia, że jak się odsunę to będzie gorzej. Boję się, że jak teraz zostanę to będziesz dalej to robił. Będziesz wiedział, że i tak Cię nie zostawię, więc możesz robić co chcesz.
Justin: Nie będzie tak.
Ja: Mówisz to co chcę usłyszeć.
Justin: Możesz przestać palić? Dobrze wiesz, że tego nienawidzę
Ja: Ooo, no popatrz ja nienawidzę jak ktoś ćpa. Będę palić, bo jestem zła i mi przykro.
Justin: Potrzebuję Cię rozumiesz? Potrzebuję Twojej bliskość teraz kiedy mam to rzucić.
Ja: Śpię dziś u Stelli.
Justin: Mam Cię wieczorem odwieźć?
Ja: Tak, bo jeszcze do sklepu musimy podjechać po kilka rzeczy.
Justin: Ja dziś w takim razie pójdę do Ryana.
Ja: Spoko, nie ma sprawy.
Musiałam poukładać sobie myśli, tak bardzo chciał się do niego przytulić. Czułam się bezsilna. Siedział na kanapie i patrzył na jakiś film, usiadłam mu na kolana, spojrzałam głęboko w oczy i zaczęłam płakać. Nie chciałam go stracić, tak bardzo się o to bałam.
Ja: Nie chcę Cie stracić..
Justin: Nie stracisz..
Pocałował mnie delikatnie w usta, położył mnie na kanapę, a sam położył się na moim brzuchu. Poleżeliśmy chwilę i wzięłam się za obiad i ogarnianie domu. Był straszny syf. Biebs zamiatał i mył podłogi, a ja kroiłam warzywa. Po obiedzie znowu wyszłam zapalić. Wiedziałam, że strasznie go to wkurzało. Przez cały dzień nie dał mi ani jednego buziaka. Usiadł się na tarasie z sokiem i patrzył na mnie jak rozwieszałam pranie. Był strasznie zły, nienawidził kiedy paliłam. Nigdy tego przy nim nie robiłam, ale teraz to było ode mnie silniejsze. Zgasiłam go i podeszłam do Justina. Usiadłam mu na kolana i wyszeptałam do ucha "kocham Cie" ale spojrzał tylko na mnie i nic nie odpowiedział. Uwielbiałam się z nim droczyć, więc pocałowałam go w policzek, później w usta ale nie odwzajemnił. Więc zaczęłam go łaskotać, po chwili poczułam jego dłonie na mojej tali lecz nie zaczął mnie łaskotać. Wyszeptał mi do ucha "Ja Ciebie też moja popielniczko" i zaczął całować. Jedną ręką robił mi po włosach, a drugą nadal trzymał na mojej talii. Przestał mnie całować i patrzył mi głęboko w oczy. Robiło się już późno. Spakowałam potrzebne rzeczy i pojechaliśmy z Justinem do sklepu.
Justin: Co mam kupić?
Ja: Dwie paczki Malboro, butelkę Jacka Danielsa, colę, chipsy i zapalniczkę.
Justin: Ehh mam nadzieję, że to jest pierwszy i ostatni raz kiedy kupię Ci fajki kochanie.
Ja: Czyli mogę palić?
Justin: Chyba oszalałaś, nie będę się całował z popielniczką. Martwię się o Ciebie.
Ja: Dobra, dobra idź już.
Justin: Masz alkoholiku *wrzucił wszystko do torby i odpalił samochód*
Justin: Nie chcę się z Tobą rozstawać teraz, CHODŹ TU!
Usiadłam mu na kolana i zaczęłam całować. Usłyszeliśmy pukanie w szybę, Stella była już bardzo stęskniona. Wzięłam wszystkie rzeczy i poszłam do Stelli. Juss pojechał do Ryana, więc się nie martwiłam. Stell wypytywała czy już wszystko między nami dobrze. Około godziny 23 zadzwonił do mnie Ryan.
Ryan: Jest Justin u Ciebie?
Ja: Jak kurwa u mnie? Miał być z Tobą.
Ryan: Mówił, że dzwoniłaś po niego i pojechał po Ciebie.
Ja: Ja pierdole..nie odbiera?
Ryan: Dobra spoko wrócił.
Ja: Nie spoko, pytaj się gdzie był.
Ryan: Gdzie byłeś? Mówi, że nie ważne.
Ja: Nic mu nie mów, zaraz tam będę. *rozłączyłam się*
Ja: Czaisz kurwa! Justin znowu gdzieś był pewnie po ćpanie. Idziemy tam!
Złapałyśmy pierwszą lepszą taksówkę i zawiozła nas do Ryana. Byłam pełna obaw, bałam się, że Juss jest naćpany. Wchodzę do niego i patrzę na Justina. Słyszę tylko "o kurwa". Wybiegłam z domu Ryana. Stella za mną i Justin z Ryanem. Odpaliłam papierosa. Stella z Ryanem szli wolniej, a Juss za mną pobiegł.
Justin: Zaczekaj!
Ja: Czego Ty jeszcze ode mnie chcesz? Rano mówiłeś co innego, niby wybrałeś mnie, a co robisz?
Justin: To był ostatni raz
Ja: Nie obchodzi mnie który to raz, z nami koniec..Jutro przyjedź po swoje rzeczy,
Justin: Nie rób mi tego, Skarbie proszę Cie.
Ja: Nie nazywaj mnie tak, brzydzę się Tobą. Jesteś obrzydliwym ćpunem..Nie wiem jak ja mogę Cię kochać.
Justin: Jak mnie nazwałaś?
Ja: OBRZYDLIWYM ĆPUNEM KURWA! Słyszysz czy może Ci mam przeliterować?
Justin: Nie nazywaj mnie tak rozumiesz?
Ja: Będę Cię nazywać jak będę chciała. Nas i tak już nic nie łączy,, Zapomnij, że kiedykolwiek byliśmy razem. Nienawidzę Cię! *Justinowi zaczęły lecieć łzy*
Justin: Kochanie porozmawiajmy.
Ja: O czym Ty chcesz ze mną rozmawiać?
Justin: Chodź do samochodu tam porozmawiamy.
Ja: Spoko, ale otwierasz samochód i kluczyki dajesz Ryanowi.
Justin: Tak, oczywiście *tzucił kluczyki Ryanowi*
Justin: Kochanie, przysięgam Ci, że to mój ostatni raz..Wybacz mi
Ja: Nie chcę Cię znać rozumiesz? Po co było to wszystko? Po co dom? Po co cała nasza znajomość? Nie mam zamiaru żyć z ćpunem, rozumiesz? Nie chcę takiego życia..albo idziesz na leczenie albo wypierdalaj z mojego życia raz na zawsze.
Justin: Pójdę się leczyć, zrobię wszytsko.. Przepraszam, że Cię zawiodłem Skarbie..
Ja: Nie mów tak do mnie.
Justin: Dlaczego? *położył rękę na moim policzku*
Ja: Nie dotykaj mnie. Nie chcę już z Tobą być Justin.
Justin: Proszę Cię nie mów tak. Przecież się kochamy, potrzebuję Cię. Kocha się nawet wtedy kiedy jest źle Myszko. Nie zostawiaj mnie teraz.
Ja: Nie potrafię być z ćpunem.
Justin: KURWA! Nie jestem ćpunem, kilka razy wciągałem i to wszystko, przestań mnie tak nazywać. Zostajesz ze mną czy zostawiasz mnie samego? Masz odpowiedzieć teraz!
Ja: Nie wiem..Muszę się zastanowić..Jak będę znała odpowiedź to dam Ci znać. Cześć
Wysiadłam z samochodu i zmierzałam w stronę Stelli.