wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 125

"Cześć kochanie!
Mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętasz. Nie wiem co u Ciebie, jak się czujesz, tęsknię za Tobą. Żałuję, że to wszystko tak się potoczyło. Nie chciałem Cię zranić. Teraz wiem, że to głupie i szczeniackie co robiłem. Miałem się Tobą opiekować, dać Ci poczucie bezpieczeństwa a tymczasem tylko Cię krzywdziłem. Nie dostałem jeszcze Twojej odpowiedzi czy nadal chcesz być ze mną. Chcę abyś była szczęśliwa na niczym innym mi nie zależy tylko żeby moja księżniczka była szczęśliwa, najszczęśliwsza..Miałaś dużo czasu, żeby sobie kogoś znaleźć. Wcale mnie nie odwiedzasz. Za dwa dni stąd wychodzę. Chcę żebyś po prostu to wiedziała. Nie chcę grać na Twoich uczuciach, bo myślę, że wszystkie już wygasły..Tak jak mówiłaś nie chcesz już ze mną być i to rozumiem. Kto by potrafił być z takim ćpunem. Przyznaję się jestem ćpunem. Po wyjściu stąd przyjdę po swoje rzeczy. Kocham Cię to za mało by określić to co do Ciebie czuję. Kocham Cię po tysiąckroć mój skarbie..
Twój na zawsze
Justin"
Ja: Pokaż no co mi napisał! No Stella oddawaj!
Stella: On myśli, że kogoś sobie znalazłaś. Zobacz co pisze, jaki  on kochany.
Ja: Dobra dawaj! *wyrwałam jej list z ręki i zaczęłam czytać*
Ja: O boże! On za dwa dni wychodzi! Muszę zadzwonić do Ryana, zrobić mu jakąś niespodziankę.
Stella: Przebierz się za kobietę kota na pewno się ucieszy!
Ja: Cała w lateksie taka mrr haha proszę Cię. Coś kochanego. Jeju nie wierzę, że on myśli, że kogoś mam 
Stella: Dobra dawaj fajkę.
Ja: Paliłam 3 miesiące i teraz nagle Juss wychodzi. Będę musiała przestać. Chyba, że się przyzwyczai!
Stella: Wątpię, czemu go nie odwiedzałaś?
Ja: Nie miałam czasu, dobrze wiesz, że mama była w szpitalu. Potem przyjechał Oli. Zrobiłam to cholerne prawko w końcu. 
Stella: O prawku nie wiedziałam, a samochód masz?
Ja: Nie mam, nie było mnie stać na ten co teraz chciałam.
Stella: Nic Justinowi nie mów, bo dobrze wiesz, że będzie chciał Ci kupić. 
Ja: Właśnie wiem, gdyby nie poszedł na ten odwyk to w sumie co w tym złego, że by kupił. No ale jest tam i nie wezmę nic od niego, bo oczywiście wyjdę na zachłanną szmatę. 
Stella: A co z tym domem?
Ja: No właśnie Juss nic nie wie, prawie wszystko urządziłam, oprócz sypialni, łazienki i tarasu 
Stella: Ty suko! Czemu się nie chwaliłaś? 
Ja: No to miała być niespodzianka dla każdego. Resztę chce z nim urządzić. Jezu to jeszcze dwa dni.
Stella: Wytrzymasz. Ejj idziemy po piwo?
Ja: Oooo! Taką mam ochotę na piwerko, idziemy i to migiem. Ja i tak jeszcze fajki muszę kupić.
Poszłyśmy do sklepu. Po drodze spotkałyśmy Ryana, który podwiózł nas do sklepu, Stella wyszła z samochodu a ja zostałam i chciałam z nim porozmawiać. 
Ryan: Juss wychodzi.
Ja: Wiem, boże nawet nie wiesz jak się cieszę!
Ryan: A to Wy jeszcze coś ten?
Ja: No tak.
Ryan: Ale go zostawiłaś to jak?
Ja: No normalnie, ciągle do mnie pisze więc dalej jesteśmy razem. Nie chcę nikogo innego.
Ryan: To chciałem usłyszeć. Dziś znowu faza?
Ja: Tak, Ciągle fazujemy, ja nadal palę więc trochę cienko jak on wyjdzie.
Ryan: Oby Ci wpierdolił. 
Stella wróciła do samochodu i pojechaliśmy na chatę. Zaproponowała żeby zadzwonił po kolegów i żeby przyjechali do nas. Długo nie musiałyśmy na nich czekać. Z tamtego towarzystwa znałam tylko Ryana i Khalila. Reszta była mi nieznana. Otworzyliśmy pierwszą butelkę. Po jakimś czasie jeden z kolesi zaczął się do mnie przystawiać. Słyszałam tylko głos Khalila
Khalil: Spierdalaj, to laska Biebera.
Zaczęłam się głośno śmiać. Chociaż było mi trochę głupio, że nie ma Justina. Zawsze był a teraz nie. Odpaliłam papierosa, którego Ryana od razu mi zgasił. Odpalałam co chwile a on co chwilę gasił.
Ja: Ejj do Justina można dzwonić?
Ryan: Można, ale chciałaś mu zrobić niespodziankę
Ja: Tak ale chce żebyś Ty do niego zadzwonił i powiedział, że pijesz ze mną. Chcę usłyszeć jego głos
Ryan: To chodź na taras. *wyjął telefon*
Justin: Ooo kto się odezwał, co tam?
Ryan: A no właśnie fazuję z Pauliną.
Justin: Co? Macie jakiś kontakt? Daj mi z nią porozmawiać, tak dawno nie słyszałem jej głosu.
Ryan: Mam tam teraz wejść i krzyknąć "Paula Juss dzwoni"? Proszę Cię, gdyby chciała to by się odezwała nie?
Justin: No w sumie tak, przyjedziesz po mnie jak będę wychodził?
Ryan: Pewnie przyjadę nie ma sprawy. Paula wyrzuć tego peta!
Justin: Ona pali?
Ryan: Tak, znowu zaczęła.
Justin: Oj gdybym mógł to co innego byłoby w jej ustach.
Ryan: Ty tylko o jednym.
Justin: Miałem na myśli mój język zjebie.
Ryan: Dobra kończę, wyrzucę jej tego peta, bo mi ciśnienie podnosi.
Justin: To Elo.
Ryan: Siema.*rozłączyli się*
Ja: Jaki on ma głos, jezu. Mogłabym się godzinami wsłuchiwać!
Weszliśmy do środka. Stella z Khalilem coraz lepiej się dogadywali. Cały czas myślałam o Justinie tak bardzo nie mogłam się doczekać. Chciałam go zobaczyć.

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 124

Wstałam o 8, nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tym co się dzieje. Justin jeszcze spał, więc postanowiłam po cichu wyjść do Stelli. Wbiegłam do niej do domu.
Stella: A Ty już? Co tak rano obudziłaś mnie.
Ja: Wiem, przepraszam nie mam już siły. Twoja mam jest?
Stella: Nie ma.
Ja: Palisz? *wyciągam paczkę fajek z kieszeni*
Stella: Justin Cie zajebie jak się dowie, mów co wczoraj wyszło.
Ja: No wyobraź sobie, że miał przy sobie ćpanie. Rozumiesz to? Jeszcze do mnie z tekstami jak ja mogę go zostawić.
Stella: Zostawiłaś go?!
Ja: No coś Ty. Niby brał to 4 raz, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć. Jestem załamana
Stella: Zostań dziś może u mnie co?
Ja: Bym musiała iść do domu, a tam jest Justin.
Stella: No to co?
Ja: Nie chcę go widzieć, nawet nie spaliśmy razem. Nie chciałam, dziwnie mi teraz z nim spać. Boję się go rozumiesz?
Stella: Uspokój się! To jest Justin, przecież on Ci nic nie zrobi. Nie zrób nic głupiego, mogę iść z Tobą i powiem mu, że śpisz u mnie.
Ja: Będzie mu przykro i boję się, że jak wczoraj wyrzucił to dziś znowu kupi.
Stella: Skończy z tym, przyda wam się kilka dni odpoczynku od siebie.
Ja: Może on ma jakieś problemy?
Stella: Byś wiedziała gdyby miał, mieszkacie razem przecież. Tak odchodząc od tematu, gdzie dom kupił?
Ja: Nic nie wiem, będę musiała go spytać.
Stella: Nie pal idiotko, Juss będzie zły mówię Ci.
Ja: On może ćpać, a ja nie mogę palić? No proszę Cię! Dobra kochanie zwijam się, bo wydzwania do mnie cały czas
Stella: Dobra napisz mi później czy przyjdziesz.
Wyszłam od Stelli i odpaliłam kolejnego papierosa. Justin czekał na mnie w domu, zdenerwowany. Weszłam jakby nigdy nic, zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam na taras. Chciałam być dla niego tak bardzo obojętna ale nie potrafiłam. Widziałam, że się z tym męczy. Przyszedł do mnie na taras i usiadł obok.
Justin: Kochanie, gdzie byłaś?
Ja:*odpaliłam papierosa* Czy to ważne?
Justin: Martwię się o Ciebie i nie pal tego świństwa!
Ja: Będę robiła co będzie mi się podobało tak jak Ty.
Justin: Czyli w taki sposób chcesz ze mną rozmawiać? Zrzucać całą winę na mnie?
Ja: Nie to pewnie moja wina, że ćpasz. Weź się jebnij, bo mam dość słuchania takiego pierdolenia Justin. Po co to robisz? Niby 4 raz to brałeś, czy ja mam na czole napisane "idiotka'? Nie, więc mnie nie okłamuj, bo tego nienawidzę. Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć, przytulać Cię czy całować.
Justin: Skarbie, proszę Cie. Nie mów tak, chcę z tego wyjść ale nie pomagasz mi. Odsuniesz się ode mnie i będzie ze mną gorzej.
Ja:Nie rób tak.
Justin: Jak?
Ja: Nie bierz mnie na wyrzuty sumienia, że jak się odsunę to będzie gorzej. Boję się, że jak teraz zostanę to będziesz dalej to robił. Będziesz wiedział, że i tak Cię nie zostawię, więc możesz robić co chcesz.
Justin: Nie będzie tak.
Ja: Mówisz to co chcę usłyszeć.
Justin: Możesz przestać palić? Dobrze wiesz, że tego nienawidzę
Ja: Ooo, no popatrz ja nienawidzę jak ktoś ćpa. Będę palić, bo jestem zła i mi przykro.
Justin: Potrzebuję Cię rozumiesz? Potrzebuję Twojej bliskość teraz kiedy mam to rzucić.
Ja: Śpię dziś u Stelli.
Justin: Mam Cię wieczorem odwieźć?
Ja: Tak, bo jeszcze do sklepu musimy podjechać po kilka rzeczy.
Justin: Ja dziś w takim razie pójdę do Ryana.
Ja: Spoko, nie ma sprawy.
Musiałam poukładać sobie myśli, tak bardzo chciał się do niego przytulić. Czułam się bezsilna. Siedział na kanapie i patrzył na jakiś film, usiadłam mu na kolana, spojrzałam głęboko w oczy i zaczęłam płakać. Nie chciałam go stracić, tak bardzo się o to bałam.
Ja: Nie chcę Cie stracić..
Justin: Nie stracisz..
Pocałował mnie delikatnie w usta, położył mnie na kanapę, a sam położył się na moim brzuchu. Poleżeliśmy chwilę i wzięłam się za obiad i ogarnianie domu. Był straszny syf. Biebs zamiatał i mył podłogi, a ja kroiłam warzywa. Po obiedzie znowu wyszłam zapalić. Wiedziałam, że strasznie go to wkurzało. Przez cały dzień nie dał mi ani jednego buziaka. Usiadł się na tarasie z sokiem i patrzył na mnie jak rozwieszałam pranie. Był strasznie zły, nienawidził kiedy paliłam. Nigdy tego przy nim nie robiłam, ale teraz to było ode mnie silniejsze. Zgasiłam go i podeszłam do Justina. Usiadłam mu na kolana i wyszeptałam do ucha "kocham Cie" ale spojrzał tylko na mnie i nic nie odpowiedział. Uwielbiałam się z nim droczyć, więc pocałowałam go w policzek, później w usta ale nie odwzajemnił. Więc zaczęłam go łaskotać, po chwili poczułam jego dłonie na mojej tali lecz nie zaczął mnie łaskotać. Wyszeptał mi do ucha "Ja Ciebie też moja popielniczko" i zaczął całować. Jedną ręką robił mi po włosach, a drugą nadal trzymał na mojej talii. Przestał mnie całować i patrzył mi głęboko w oczy. Robiło się już późno. Spakowałam potrzebne rzeczy i pojechaliśmy z Justinem do sklepu.
Justin: Co mam kupić?
Ja: Dwie paczki Malboro, butelkę Jacka Danielsa, colę, chipsy i zapalniczkę.
Justin: Ehh mam nadzieję, że to jest pierwszy i ostatni raz kiedy kupię Ci fajki kochanie.
Ja: Czyli mogę palić?
Justin: Chyba oszalałaś, nie będę się całował z popielniczką. Martwię się o Ciebie.
Ja: Dobra, dobra idź już.
Justin: Masz alkoholiku *wrzucił wszystko do torby i odpalił samochód*
Justin: Nie chcę się z Tobą rozstawać teraz, CHODŹ TU!
Usiadłam mu na kolana i zaczęłam całować. Usłyszeliśmy pukanie w szybę, Stella była już bardzo stęskniona. Wzięłam wszystkie rzeczy i poszłam do Stelli. Juss pojechał do Ryana, więc się nie martwiłam. Stell wypytywała czy już wszystko między nami dobrze. Około godziny 23 zadzwonił do mnie Ryan.
Ryan: Jest Justin u Ciebie?
Ja: Jak kurwa u mnie? Miał być z Tobą.
Ryan: Mówił, że dzwoniłaś po niego i pojechał po Ciebie.
Ja: Ja pierdole..nie odbiera?
Ryan: Dobra spoko wrócił.
Ja: Nie spoko, pytaj się gdzie był.
Ryan: Gdzie byłeś? Mówi, że nie ważne.
Ja: Nic mu nie mów, zaraz tam będę. *rozłączyłam się*
Ja: Czaisz kurwa! Justin znowu gdzieś był pewnie po ćpanie. Idziemy tam!
Złapałyśmy pierwszą lepszą taksówkę i zawiozła nas do Ryana. Byłam pełna obaw, bałam się, że Juss jest naćpany. Wchodzę do niego i patrzę na Justina. Słyszę tylko "o kurwa". Wybiegłam z domu Ryana. Stella za mną i Justin z Ryanem. Odpaliłam papierosa. Stella z Ryanem szli wolniej, a Juss za mną pobiegł.
Justin: Zaczekaj!
Ja: Czego Ty jeszcze ode mnie chcesz? Rano mówiłeś co innego, niby wybrałeś mnie, a co robisz?
Justin: To był ostatni raz
Ja: Nie obchodzi mnie który to raz, z nami koniec..Jutro przyjedź po swoje rzeczy,
Justin: Nie rób mi tego, Skarbie proszę Cie.
Ja: Nie nazywaj mnie tak, brzydzę się Tobą. Jesteś obrzydliwym ćpunem..Nie wiem jak ja mogę Cię kochać.
Justin: Jak mnie nazwałaś?
Ja: OBRZYDLIWYM ĆPUNEM KURWA! Słyszysz czy może Ci mam przeliterować?
Justin: Nie nazywaj mnie tak rozumiesz?
Ja: Będę Cię nazywać jak będę chciała. Nas i tak już nic nie łączy,, Zapomnij, że kiedykolwiek byliśmy razem. Nienawidzę Cię! *Justinowi zaczęły lecieć łzy*
Justin: Kochanie porozmawiajmy.
Ja: O czym Ty chcesz ze mną rozmawiać?
Justin: Chodź do samochodu tam porozmawiamy.
Ja: Spoko, ale otwierasz samochód i kluczyki dajesz Ryanowi.
Justin: Tak, oczywiście *tzucił kluczyki Ryanowi*
Justin: Kochanie, przysięgam Ci, że to mój ostatni raz..Wybacz mi
Ja: Nie chcę Cię znać rozumiesz? Po co było to wszystko? Po co dom? Po co cała nasza znajomość? Nie mam zamiaru żyć z ćpunem, rozumiesz? Nie chcę takiego życia..albo idziesz na leczenie albo wypierdalaj z mojego życia raz na zawsze.
Justin: Pójdę się leczyć, zrobię wszytsko.. Przepraszam, że Cię zawiodłem Skarbie..
Ja: Nie mów tak do mnie.
Justin: Dlaczego? *położył rękę na moim policzku*
Ja: Nie dotykaj mnie. Nie chcę już z Tobą być Justin.
Justin: Proszę Cię nie mów tak. Przecież się kochamy, potrzebuję Cię. Kocha się nawet wtedy kiedy jest źle Myszko. Nie zostawiaj mnie teraz.
Ja: Nie potrafię być z ćpunem.
Justin: KURWA! Nie jestem ćpunem, kilka razy wciągałem i to wszystko, przestań mnie tak nazywać. Zostajesz ze mną czy zostawiasz mnie samego? Masz odpowiedzieć teraz!
Ja: Nie wiem..Muszę się zastanowić..Jak będę znała odpowiedź to dam Ci znać. Cześć
Wysiadłam z samochodu i zmierzałam w stronę Stelli.


niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 123

Czułam się okropnie, Juss starał się mnie pocieszyć. Było to zbyteczne. Jeszcze rano wyszłam z Lakim  na dwór, a wieczorem jakieś bydle go przejechało. Justin zabrał mnie do domu, zrobił herbatę i mocno  przytulił. Nagle zadzwonił mu telefon i bez słowa wyszedł z domu. Przymknęłam na chwilę oczy i zasnęłam. Obudziłam się i Justin był już w domu. Poszłam się wykąpać.
Justin: Kochanie jak wyjdziesz z łazienki to szybko zejdź na dół musimy porozmawiać.
Ja: Stało się coś?
Justin: Nic Ci nie powiem
Ja: Justin mów co się stało.
Justin: No to chodź.
Ja: Więc?
Justin: Chcę żebyśmy razem zamieszkali. Cały czas śpimy u siebie jesteśmy razem długo i chciałbym już mieć swój dom, a w nim Ciebie.
Ja: O mój boże! Nie spodziewałam się tego. Miałeś jakiś dom na oku? Może mieszkanie?
Justin: Już kupiłem nam dom.
Ja: Czyli postawiłeś mnie przed faktem dokonanym?
Justin: Wiedziałem, że też tego chcesz Kochanie.
Nie mogłam przestać się uśmiechać, dałam mu buziaka. Od jakiegoś czasu Juss dziwnie się zachowywał. Ciągle odbiera telefon i po chwili wychodzi. Chciałam wiedzieć co się dzieje. Bardzo się martwiłam. Postanowiłam przejrzeć mu telefon. Wiedziałam, że gdy się dowie będzie zły ale moja ciekawość nie znała granic. Juss poszedł się kąpać. Serce biło mi jak oszalałe. Było mi gorąco i cały czas myślałam, że on za mną stoi. Przeszukałam sms.
Justin: Masz czas?
Niezapisany nr.: To co zawsze?
Justin: Tak, .
Niezapisany nr.: 21 w Southpark, będę czekać na 3 ławce.
Byłam w szoku. Miałam podejrzenia, że Justin ćpa. Nie mogłam tego pojąć. Skoro ćpał to po co chiał ze mną zamieszkać? Co z jego karierą? Co z Beliebers? Słyszałam jak schodzi na dół, odłożyłam telefon i poszłam do kuchni.
Justin: Skarbie co robimy na kolacje?
Ja: Może dziś Ty coś zrobisz?
Justin: Muszę wyjść. Ryan chce pogadać więc szybko do niego pójdę i zaraz będę.
Wyszedł. Zadzwoniłam do Stelli.
Ja: Stella, kurwa Justin ćpa!
Stella: Jak to ćpa? Masz dowód? Sms, połączenia albo fotki*?
Ja: Szperałam mu w telefonie i znalazłam sms z jakimś numerem. Mają się spotkać za 10 minut w Southpark.
Stella: Ale pisali coś o tym?
Ja: Nie
Stella: Może Cię zdradza.
Ja: Nie, w to nie uwierzę. Dziś mi zaproponował, że mam z nim zamieszkać, kupił dom. Jeżeli będzie ćpał nie ma opcji żebym z nim zamieszkała. Nie mogę w to uwierzyć.
Stella: Spokojnie, jutro przyjdź do mnie i pomyślimy co zrobić. Dziś daj już sobie spokój.
Ja: Może lepiej jak dam sobie spokój *nagle Justin wszedł do domu i słyszał kawałek rozmowy*
Justin: Z czym masz sobie dać spokój?
Ja: Stell pogadamy jutro. Dzięki, że mnie wspierasz cały czas mam łzy w oczach jak o nim pomyśle
Rozłączyłam się. Justin domyślił się, że chodziło o zdechłego psa więc nie poruszał dalej tematu. Poszedł do kuchni i zrobił nam kanapki. Wszystko we mnie buzowało chciałam mu urządzić niezłą awanturę ale nie miałam żadnych dowodów. Myślałam żeby przeszukać mu bluzę, więc gdy poszedł na górę pobiegłam do bluzy i znalazłam samarkę z 2 gramami amfetaminy. Dostałam zastrzyku energii. Juss schodził z góry,
Ja: Co to do kurwy nędzy jest?!
Juss: To nie tak jak myślisz.
Ja: Weź miej odwagę chociaż się przyznać. Wielka gwiazda Justin Bieber to ćpun?
Juss: Nie mów tak, nic nie rozumiesz.
Ja: Co ma kurwa rozumieć, ze mój chłopak ćpa? Że się na nim zawiodłam?  Chcesz ze mną zamieszkać, a co odpierdalasz?  Może chciałeś mnie w to wplątać? Przed koncertami wziąć sobie wciągnąć. Tego chcesz? Takiego życia jak wszyscy? Chcesz się stoczyć i być zerem?
Justin: Kochanie nie biorę długo to mój 4 raz. To silniejsze ode mnie. Zawiodłaś się?
Ja: Tak zawiodłam, byłeś moim ideałem, autorytetem dla mnie i dla innych. Wyobraź sobie co oni pomyślą. Ich idol to robi to oni też. Brali z Ciebie przykład. Nie wiem czy chce z Tobą mieszkać i mieć z Tobą cokolwiek wspólnego.
Juss: Chcesz mnie teraz zostawić? Z problemem? Tak zachowuje się miłość życia? Zostawia Cię samego w trudnych chwilach żeby patrzeć jak się staczasz bez niej. Potrzebuję Cię, potrzebuję Twojego wsparcia. Kochanie..
Ja: Doskonale wiesz jak do mnie mówić żebym zmiękła. Nie tym razem Justin. Musisz z tym skończyć. Wybierz albo to bagno albo ja. Wybieraj!
Justin: TY!
Ja: Wyrzuć to.
Juss: Nie potrafię.
Ja: Jak nie potrafisz? Wyrzuć to rozumiesz?
Juss wziął samarke otworzył i spłukał wszystko w kiblu. Byłam załamana usiadłam w kącie i zaczęłam płakać. Usiadł koło mnie i objął. Wiedziałam, że to dopiero początek.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 122

Przebudziłam się rano. Spojrzałam za siebie i ujrzałam śpiącego Justina. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam która godzina, ponieważ było jeszcze wcześnie poszłam jeszcze spać. Nie zdążyłam zasnąć, zadzwonił budzik Jussa.
Justin: Muszę iść. 
Ja: Nagrywasz dziś czy co?
Justin: Tak, musimy dograć dwa kawałki na płytę.
JA: Czyli będziesz wieczorem?
Justin: Nie, coś około 17. Przygotuj się, przyjadę o 18 po Ciebie i jedziemy na kolację.
Ja: A co to za okazja?
Justin: Musi być okazja? 
Ja: Co nabroiłeś?
Justin: Kotek nic nie zmalowałem, po prostu chcę Cię zabrać gdzieś wieczorem. Po kolacji możemy iść do kina, spędzić miło czas. Twojej mamy nie ma, a ja zamiast siedzieć z Tobą łażę po studiach. Za to jutro idziemy na plażę sami, albo z Ryanem,Jessie i Stellą. 
Ja: Dobra idź już, bo się spóźnisz. 
Juss poszedł do samochodu. Słyszałam jak odpalał samochód. Zeszłam na dół i zrobiłam jajecznicę. Otworzyłam drzwi od tarasu i wypuściłam psa. Ogródek był bardzo zaniedbany, więc postanowiłam ubrać się i pojechać do jakieś sklepu ogrodniczego. Zadzwoniłam do Ryana.
Ja: Siemanko, słuchaj masz czas?
Ryan: Ooo kto się odezwał, pewnie, że mam. Czego potrzebujesz?
Ja: Pojechał byś ze mną za jakąś godzinkę do jakiegoś sklepu ogrodniczego? Chce zasadzić kwiaty, kupić ziemię i takie tak głupotki. 
Ryan: Zamieniasz się w kurę domową? To już ten czas?
Ja: Ale Ty głupi, haha. Nie no chcę mieć ładnie w ogrodzie. Jakieś melo może zrobimy. 
Ryan: To nowe kwiatki na melo? Po wizycie Jessie nie będziesz mieć nic z tych kwiatków. 
Ja: Haha, przestań no chyba zauważy moją ciężką pracę. 
Ryan: Oj wątpię, dobra Ty się ogarniaj, bo w biegu będziesz wsiadać! Nie będę parkował. 
Rozłączyłam się. Zawołałam psa i wróciłam do domu. Weszłam na górę wyjęłam legginsy i koszulkę. Włosy związałam w kitka. Słyszałam, że Ryan trąbi, więc szybko ubrałam buty i wyszłam. Pojechaliśmy sklepu, wzięłam dużo fioletowych i białych kwiatów, białe i czarne kamyczki, czarne koszyczki do kwiatów, czarne płotki, kilka tuj.
Ryan: Więcej tego nabierz.
Ja: Jeszcze z Justinem przyjadę po kilka rzeczy.
Poszłam ze wszystkim do kasy. Zapłaciłam za przewóz i poszłam do samochodu.
Ryan: Nie myślałaś żeby zrobić prawko?
Ja: No właśnie myślałam, ale nie wiem czy robić. Bym musiała uzbierać połowę kasy na prawko i pół by mama dorzuciła. No i samochód.
Ryan: Nie wolisz żeby Justin zapłacił za prawko i samochód?
Ja: Nie, źle bym się z tym czuła.
Ryan: Jakbym chciał żeby Jessie tak mówiła!
Ja: Nie rób z niej takiego pasożyta. Dobra jedziemy do domu, bo muszą mi to pownosić, a Juss gdzieś chce mnie zabrać.
Odwiózł mnie do domu i pojechał po Jessie. Otworzyłam drzwi i panowie ze sklepu  zaczęli wszystko wnosić. Była już 14:30. Długo nie czekałam, panowie szybko wyszli więc miałam czas dla siebie. Wzięłam kąpiel z bąbelkami. Wyszłam w samym ręczniku i poszłam do pokoju. Wybrałam jedną z sukienek i buty. Wysuszyłam włosy, ubrałam sukienkę i zaczęłam się malować. Włosy zakręciłam w loki. Wypuściłam jeszcze psa i przyjechał Juss.
Justin: Ooo moja księżniczka! Daj buziaka
Ja: No już, już *daję mu buziaka*
Patrzyłam przez okno w samochodzie i koło drogi stał facet z psiakami.
Ja: Kochanie patrz jakie cudowne! Jeju jakbym takiego chciała.
Justin: Przecież masz już psa.
Ja: Tak wiem, ale jakie śliczne były.
Justin: To kundelki były?
Ja: Chyba tak. Najbardziej to mi się marzy Akitta.
Justin: Co?
Ja: Wieczorem obejrzymy film z tym psiunkiem.
Dojechaliśmy do restauracji. Usiedliśmy przy stoliku, a kelner podał menu.
Justin: Czemu nie mówiłaś, że chcesz zrobić prawko?
Ja: Powiedziałabym, gdybym miała część pieniędzy.
Justin: Ale ja zapłacę za kurs i kupię Ci samochód.
Ja: Nie chcę żebyś płacił.
Justin: Dobrze jak chcesz. To będę musiał sprzedać Audi, które Ci kupiłem.
Ja: Powtórz?!
Justin: Kupiłem Ci Audi. Twoje
wymarzone R8. Bialutkie takie jak chciałaś.
Ja: Proszę powiedz, że żartujesz. Całkiem oszalałeś.
Justin: Kochanie, spełniłem Twoje jedno z marzeń.
Zjedliśmy kolacje i wróciliśmy do domu. Na ulicy leżał rozjechany pies.
Ja: Zobacz co za bydlę. Przejechać psa, jak można być tak ślepym?
Weszliśmy do domu. Zawołałam Lakiego na ogródek. O dziwo nie przyszedł. Szukałam w całym domu ale go nie było. Nagle słyszę głos Jussa. Wybiegłam z domu i zobaczyłam rozjechanego Lakiego. To on leżał na tej ulicy. Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu, a głos zaczął sie łamać. Juss trzymał go na rękach.
Ja: Chodź pojedziemy do weterynarza. Chodź szybko.
Justin: Kochanie on nie żyje.
Te słowa zwaliły mnie z nóg. Wzięliśmy go do ogrodu. Juss zaczął kopać dziurę, a ja siedziałam i głaskałam go po główce. Wyglądał jakby spał. Justin włożył go w karton i zakopał. Weszłam do domu i usiadłam na kanapę. Juss przyszedł i mocno mnie przytulił.
Juss: Myszko, nie płacz wiem, że Ci ciężko ale byłaś wspaniałą panią.
Wtuliłam się w niego i zasnęłam. Ściągnął mi sukienkę, ubrał w piżamę i zaniósł do łóżka.



piątek, 13 marca 2015

Rozdział 121

Wróciliśmy do L.A. Mama została jeszcze u cioci. Weszliśmy do domu i położyliśmy sie do łóżka. Nagle zadzwonił Scooter
Scooter: Justin masz byc w studio za 30 minut.
Justin: Jest 8 rano właśnie wróciłem.
Scooter: Nic nie poradzę. *rozłączył się*
Justin: Kochanie, musze jechać.
Ja: Ja ide spać, weź klucze i mnie zamknij.
Justin: Nie możesz być zła, robię to co kocham.
Ja: Misiu nie jestem zła, jedź juz bo się spóźnisz. Pisz do mnie w wolnej chwili.
Justin: Dobrze jadę.
Juss pojechał, a ja poszłam spać. Wstalam o 12. Słyszałam pukanie do drzwi.
Stella: Otwórz! *otwieram drzwi*
Ja: Jestem nie do życia. Ogólnie musze Ci cos powiedzieć.
Stella: Coś sie stało?
Ja: Nie wiem jak mam to powiedzieć Justinowi. Ale spóźnia mi się okres
Stella: No jak nie wiesz jak mu to powiedzieć.
Ja: Nie chce mu zniszczyć kariery.
Stella: Oszalałaś? Justin będzie najszczęśliwszy na świecie.
Ja: Przestraszy sie, to byl jedyny raz kiedy bez zabezpieczenia, no kurwa. Zjebałam mu i sobie życie.
Stella: Wpierdole Ci za chwilę. Usiądź z nim wieczorem ale wczesniej idz po test i zrob go jak on będzie w domu. Nie masz sie co martwić. Przecież chcecie dzieci.
Ja: Nie jesteśmy zaręczeni nawet. Nie myślimy o tym.
Stella: A co jak się okaże, że nie jesteś?
Ja: No nic mam nadzieje, że Justin nie będzie wtedy zły.
Stella: O której on wraca?
Ja: Za dwie godziny.
Stella: Ja Ci pójdę po test, a Ty zjedz śniadanie.
Stella poszła. Zaczęłam robić śniadanie. Nie mogłam zapomnieć. Strasznie sie martwiłam. Zjadłam śniadanie i ubrałam dresy. Usiadłam na kanapę i włączyłam TV. Wróciła Stella.
Ja: Masz?
Stella: Tak, trzymaj. Lecę do domu, bo zaraz Juss będzie. Lepiej żebyście sami pogadali.
Ja: Napisze Ci później.
Posiedziałam jeszcze chwile. Przyjechał Juss.
Justin: Cześć kochanie, dlaczego płaczesz?
Ja: Nie wiem jak Ci to powiedzieć.
Justin: Mów. *usiadł kolo mnie i złapal mnie za rękę *
Ja: Justin chyba jestem w ciąży.
Justin: Serio?
Ja: No chciałam zrobić test.
Justin: To chodź, nie ma na co czekać.
Ja: Boje się. Zniszczyłam Ci karierę.
Justin: Idziemy robic test. Nic nie zniszczyłaś, jestem szczęśliwy. *poszłam robić test*
Ja: Juss fałszywy alarm. Jednak nie jestem.
Justin: Zaraz pójdziemy robić!
Ja: Najpierw chce ślub, i po ślubie mieć czas dla Ciebie, później dopiero dziecko.
Justin: Wiem kochanie, gdyby teraz było czułbym sie cudownie. Dlatego, ze miałbym je z Tobą.
Byłam strasznie szczęśliwa. Wiedziałam, że pomimo wszystko on chce ze mną być. Byliśmy zmęczeni. Zrobiliśmy sobie kąpiel. Weszliśmy do wody i zaczęliśmy odpoczywać.
Justin: Jestem strasznie zmęczony. Zaraz pójdziemy spać?
Ja: Tak pójdziemy, sama jestem zmęczona.
Leżeliśmy dopóki woda nie zrobiła sie zimna. Ja w samej koszulce Justina i bokserkach poszłam do łóżka, Juss szedł za mną. Położyliśmy sie do łóżka i od razu zasnęliśmy.






















czyta to ktoś?? Jezeli tak to komentujcie, nie wiem czy jest jeszcze sens pisać ;c


niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 120

Kolejnego dnia, obudziliśmy się przytuleni do siebie. Juss jeszcze słodko spał. Wymknęłam się do kuchni i zrobiłam śniadanie dla wszystkich. Ugotowałam jajka, pokroiłam wszystko. Zrobiłam sałatkę i zaczęłam nosić wszystko na ogródek. Juss z dzieciakami zszedł na dół, mama z ciocią i wujkiem również zeszli.
Ja: Juss zabierzemy dzis dzieciaki na plażę? Niech starsi sobie odpoczną
Juss: Jasne kotek przygotujemy jedzenie i możemy ruszać.
Ciocia: Ale wy nie przeszkadzacie, przyjechaliście na wakacje.
Ja: Ojj ciociu, wiem że byś chciała pogadać z mamą. Wiem jak to jest kiedy dzieciaki plączą sie pod nogami. My ich zabierzemy i o 17 będziemy wracać, jednak kawałek drogi jest.
Ciocia: No dobrze, w sumie masz racje. Wujek ma dzis isc do sąsiada, więc my sobie zostaniemy same.
Justin po zjedzeniu śniadania poszedł poszukać stroje dla dzieci, a ja zabrałam sie za jedzenie. Ruszaliśmy o 12. Dojechaliśmy na miejsce o 13. Dzieciaki pobiegły do wody, a my wzięliśmy koszyki. Odłożyłam wszystko na miejsce i popędziłam do wody. Biebs został na kocu i ciągle z kimś pisał. Wyszłam z wody
Ja: Justin do cholery, nie możesz przestać?
Justin: Kochanie wiesz przecież, że nie jestem gwiazdą i nie ma czegoś takiego jak urlop. Scooter ustala terminy na nagrania. Musze nagrać kilka nowych piosenek, teledysk i wywiad jakiś. Przepraszam myszko. Już właśnie kończymy. Jestem cały Twój. Dasz buziaczka?
Ja: No i jak ja mam być na Ciebie zła?
Nagle z wody wybiega rozpłakana Jazzy. Szkło jej weszło w nogę.
Justin: Zostań z resztą ja z nią pojadę do szpitala.
Ja: No coś Ty oszalałeś? Nie znasz drogi. Daj kluczyki pojadę.
Juss rzucił kluczyki i pobiegłam do samochodu. Justin wziął małą na ręce i zaniósł do samochodu. Szybko jechałyśmy do szpitala. Byliśmy na miejscu kiedy Jazzy straciła przytomność. Wzięłam ją na ręce, zamknęłam samochód i szybko szlam na recepcje. W najlepszym momencie doktor wyszedł z gabinetu. Od razu nas przyjął. Jazzy odzyskała przytomność. Lekarz dał jej znieczulenie i wyjął szkło. Krew przestała lecieć, a mała zaczęła sie uśmiechać. Wróciliśmy na plażę i pojechaliśmy do domu. Juss wziął małą na ręce i zaniósł na łóżko w salonie.
Mama: Co się stało?
Juss: Małej weszli szkło w noge i musiała Paulina z nią jechać do szpitala.
Mama: Ale nic jej nie jest? Żadne zakażenie nic?
Ja: Nie, lekarz dał jakiś płyn do przemywania ran. Na wieczór jeszcze zrobi sie opatrunek i powinno być dobrze, tylko no już nie pójdziemy na plażę.
Wujek: Nic nie szkodzi. Mamy duży basen wiec można go rozłożyć, chodź Justin pomożesz mi.
Justin z wujkiem poszli, dzieci jadły kolację, a ja z mamą i ciocią zrobiłyśmy sobie SPA. Maseczki i inne takie duperele. Juss po 2 godzinnym rozkładaniu basenu wrócił do domu. Wujek zamknął szajerek i wrócił również do domu. Poszliśmy z Justinem na górę. Poszedł sie wykąpać. Gdy wrócił czekałam na niego w łóżku zmrznięta.
Ja: Chodź mnie ugrzej, bo zaraz zamrznę!
Justin: To będę miał gorącą kostkę lodu?
Ja: Haha bardzo śmieszne no chodź.
Justin: No idę, idę. *wszedł do łóżka i mocno mnie przytulił *
Ja: No dziś dzień pełen wrażeń.
Justin: Zgadzam się. Może dodamy jeszcze jedno wrażenie do dzisiejszych zdarzeń?
Ja: Oj Ty zboczuchu, głowa mnie dziś boli.
Justin: O nie już sie zaczęło!
Ja: Zamknij sie i całuj!














ps. Przepraszam, że dzis bez zdjęcia ale pisze na telefonie. Nie będę wam mydlić oczu, ze nie miałam czasu, bo miałam. Po prostu zajęłam sie trochę życiem towarzyskim jak i moim związkiem. Nie bylo mnie ale wróciłam. Mam nadzieje, że pomożecie mi odbudować oglądalność, bo spadła konkretnie. Z góry was uprzedzam, że w piatek nie będzie rozdziału. Mam rocznicę z chlopakiem i chcemy ten czas miło spędzić. Postaram sie dodawać codziennie albo co drugi dzień. Przypominam, że w sobotę 7 stycznia na TVN7 leci "Never say never" ;*

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 119

Następnego dnia mieliśmy jechać na wieś do rodziny. Obudziliśmy się o 7. Zjedliśmy śniadanie. Justin poszedł się wykąpać, a ja zaczęłam się pakować. Juss wyszedł z łazienki.
Justin: Skarbie ile Ty tego bierzesz? Jedziemy tylko na 3 dni.
Ja: Chce dla Ciebie pięknie wyglądać.
Justin: Ty zawsze pięknie wyglądasz. Chodź tu do mnie.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie i pocałował.  Był taki ciepły. Spojrzałam mu w te piękne, brązowe oczy. Nigdy nie czułam. Kochałam go całą sobą.   Patrzyłam na jego wytatuowane ręce.
Justin: Kochanie  jedziesz ze mną do domu?
Ja: Tak jadę.
Poszliśmy do samochodu i jechaliśmy do Justina. Biebs poszedł się pakować, a ja wzięłam maluchy do pokoju i ich również pakowałam. Zanieśliśmy walizki do samochodu i pojechaliśmy do mnie po moją mame i Olivera. Ruszyliśmy w drogę.  Prowadził Juss. Około 21 byliśmy na miejscu. Położyliśmy maluchy spać, a my poszliśmy się przejść. Justin dał mi swoją bluzę. Doszliśmy nad jeziorko,  na które uciekłam rok temu. Przytuliłam się do Justina.
Justin: Zamknij oczy.
Ja: No dobrze.
Zamknęłam oczy.
Justin: Otwórz. Podoba Ci się?
Ja: Jejku jest piękny. Dziękuję kotku, jest piękny.
Kupił mi złoty naszyjnik w kształcie serduszka wysadzany małymi diamentami. Łzy mi same leciały.  Dałam mu buziaka. Robiło się już zimno. Juss wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Na progu stała ciocia i paliła papierosa. Przyglądała się nam. Zaczęło padać.  Chciałam szybko wrócić do domu lecz Justin chwycił mnie za rękę i nie pozwolił iść dalej. Zaczął mnie całować. Staliśmy tam dość długo po czym weszliśmy do domu.
Ciocia: Nawet nie próbujcie wchodzić tacy mokrzy. Rozbierać się w korytarzu, a ciuchy zostawić na szafce.
Zaczęliśmy się rozbierać.   Gdy szliśmy po schodach.
Justin: Mmm skarbie masz takie jędrne pośladki.
Ja: Dziękuję i poczekaj niech wszyscy zasną wtedy coś zdziałamy.
Justin: Nie mogę się już doczekać.
Weszłam do pokoju zabrałam ręcznik i poszłam się kąpać. Zapomniałam wziąć koszulkę do spania, a więc zawinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki.
Justin: Skarbie po co Ci ten ręcznik?
Ja: A co może nago miałam wyjść?
Justin: Czytasz mi w myślach!
Wzięłam koszulkę, ubrałam się i położyłam do łóżka. Byłam strasznie zmęczona. Juss poszedł się kąpać, a ja w tym czasie zasnęłam.