Wróciliśmy do L.A. Mama została jeszcze u cioci. Weszliśmy do domu i położyliśmy sie do łóżka. Nagle zadzwonił Scooter
Scooter: Justin masz byc w studio za 30 minut.
Justin: Jest 8 rano właśnie wróciłem.
Scooter: Nic nie poradzę. *rozłączył się*
Justin: Kochanie, musze jechać.
Ja: Ja ide spać, weź klucze i mnie zamknij.
Justin: Nie możesz być zła, robię to co kocham.
Ja: Misiu nie jestem zła, jedź juz bo się spóźnisz. Pisz do mnie w wolnej chwili.
Justin: Dobrze jadę.
Juss pojechał, a ja poszłam spać. Wstalam o 12. Słyszałam pukanie do drzwi.
Stella: Otwórz! *otwieram drzwi*
Ja: Jestem nie do życia. Ogólnie musze Ci cos powiedzieć.
Stella: Coś sie stało?
Ja: Nie wiem jak mam to powiedzieć Justinowi. Ale spóźnia mi się okres
Stella: No jak nie wiesz jak mu to powiedzieć.
Ja: Nie chce mu zniszczyć kariery.
Stella: Oszalałaś? Justin będzie najszczęśliwszy na świecie.
Ja: Przestraszy sie, to byl jedyny raz kiedy bez zabezpieczenia, no kurwa. Zjebałam mu i sobie życie.
Stella: Wpierdole Ci za chwilę. Usiądź z nim wieczorem ale wczesniej idz po test i zrob go jak on będzie w domu. Nie masz sie co martwić. Przecież chcecie dzieci.
Ja: Nie jesteśmy zaręczeni nawet. Nie myślimy o tym.
Stella: A co jak się okaże, że nie jesteś?
Ja: No nic mam nadzieje, że Justin nie będzie wtedy zły.
Stella: O której on wraca?
Ja: Za dwie godziny.
Stella: Ja Ci pójdę po test, a Ty zjedz śniadanie.
Stella poszła. Zaczęłam robić śniadanie. Nie mogłam zapomnieć. Strasznie sie martwiłam. Zjadłam śniadanie i ubrałam dresy. Usiadłam na kanapę i włączyłam TV. Wróciła Stella.
Ja: Masz?
Stella: Tak, trzymaj. Lecę do domu, bo zaraz Juss będzie. Lepiej żebyście sami pogadali.
Ja: Napisze Ci później.
Posiedziałam jeszcze chwile. Przyjechał Juss.
Justin: Cześć kochanie, dlaczego płaczesz?
Ja: Nie wiem jak Ci to powiedzieć.
Justin: Mów. *usiadł kolo mnie i złapal mnie za rękę *
Ja: Justin chyba jestem w ciąży.
Justin: Serio?
Ja: No chciałam zrobić test.
Justin: To chodź, nie ma na co czekać.
Ja: Boje się. Zniszczyłam Ci karierę.
Justin: Idziemy robic test. Nic nie zniszczyłaś, jestem szczęśliwy. *poszłam robić test*
Ja: Juss fałszywy alarm. Jednak nie jestem.
Justin: Zaraz pójdziemy robić!
Ja: Najpierw chce ślub, i po ślubie mieć czas dla Ciebie, później dopiero dziecko.
Justin: Wiem kochanie, gdyby teraz było czułbym sie cudownie. Dlatego, ze miałbym je z Tobą.
Byłam strasznie szczęśliwa. Wiedziałam, że pomimo wszystko on chce ze mną być. Byliśmy zmęczeni. Zrobiliśmy sobie kąpiel. Weszliśmy do wody i zaczęliśmy odpoczywać.
Justin: Jestem strasznie zmęczony. Zaraz pójdziemy spać?
Ja: Tak pójdziemy, sama jestem zmęczona.
Leżeliśmy dopóki woda nie zrobiła sie zimna. Ja w samej koszulce Justina i bokserkach poszłam do łóżka, Juss szedł za mną. Położyliśmy sie do łóżka i od razu zasnęliśmy.
czyta to ktoś?? Jezeli tak to komentujcie, nie wiem czy jest jeszcze sens pisać ;c
piątek, 13 marca 2015
niedziela, 1 marca 2015
Rozdział 120
Kolejnego dnia, obudziliśmy się przytuleni do siebie. Juss jeszcze słodko spał. Wymknęłam się do kuchni i zrobiłam śniadanie dla wszystkich. Ugotowałam jajka, pokroiłam wszystko. Zrobiłam sałatkę i zaczęłam nosić wszystko na ogródek. Juss z dzieciakami zszedł na dół, mama z ciocią i wujkiem również zeszli.
Ja: Juss zabierzemy dzis dzieciaki na plażę? Niech starsi sobie odpoczną
Juss: Jasne kotek przygotujemy jedzenie i możemy ruszać.
Ciocia: Ale wy nie przeszkadzacie, przyjechaliście na wakacje.
Ja: Ojj ciociu, wiem że byś chciała pogadać z mamą. Wiem jak to jest kiedy dzieciaki plączą sie pod nogami. My ich zabierzemy i o 17 będziemy wracać, jednak kawałek drogi jest.
Ciocia: No dobrze, w sumie masz racje. Wujek ma dzis isc do sąsiada, więc my sobie zostaniemy same.
Justin po zjedzeniu śniadania poszedł poszukać stroje dla dzieci, a ja zabrałam sie za jedzenie. Ruszaliśmy o 12. Dojechaliśmy na miejsce o 13. Dzieciaki pobiegły do wody, a my wzięliśmy koszyki. Odłożyłam wszystko na miejsce i popędziłam do wody. Biebs został na kocu i ciągle z kimś pisał. Wyszłam z wody
Ja: Justin do cholery, nie możesz przestać?
Justin: Kochanie wiesz przecież, że nie jestem gwiazdą i nie ma czegoś takiego jak urlop. Scooter ustala terminy na nagrania. Musze nagrać kilka nowych piosenek, teledysk i wywiad jakiś. Przepraszam myszko. Już właśnie kończymy. Jestem cały Twój. Dasz buziaczka?
Ja: No i jak ja mam być na Ciebie zła?
Nagle z wody wybiega rozpłakana Jazzy. Szkło jej weszło w nogę.
Justin: Zostań z resztą ja z nią pojadę do szpitala.
Ja: No coś Ty oszalałeś? Nie znasz drogi. Daj kluczyki pojadę.
Juss rzucił kluczyki i pobiegłam do samochodu. Justin wziął małą na ręce i zaniósł do samochodu. Szybko jechałyśmy do szpitala. Byliśmy na miejscu kiedy Jazzy straciła przytomność. Wzięłam ją na ręce, zamknęłam samochód i szybko szlam na recepcje. W najlepszym momencie doktor wyszedł z gabinetu. Od razu nas przyjął. Jazzy odzyskała przytomność. Lekarz dał jej znieczulenie i wyjął szkło. Krew przestała lecieć, a mała zaczęła sie uśmiechać. Wróciliśmy na plażę i pojechaliśmy do domu. Juss wziął małą na ręce i zaniósł na łóżko w salonie.
Mama: Co się stało?
Juss: Małej weszli szkło w noge i musiała Paulina z nią jechać do szpitala.
Mama: Ale nic jej nie jest? Żadne zakażenie nic?
Ja: Nie, lekarz dał jakiś płyn do przemywania ran. Na wieczór jeszcze zrobi sie opatrunek i powinno być dobrze, tylko no już nie pójdziemy na plażę.
Wujek: Nic nie szkodzi. Mamy duży basen wiec można go rozłożyć, chodź Justin pomożesz mi.
Justin z wujkiem poszli, dzieci jadły kolację, a ja z mamą i ciocią zrobiłyśmy sobie SPA. Maseczki i inne takie duperele. Juss po 2 godzinnym rozkładaniu basenu wrócił do domu. Wujek zamknął szajerek i wrócił również do domu. Poszliśmy z Justinem na górę. Poszedł sie wykąpać. Gdy wrócił czekałam na niego w łóżku zmrznięta.
Ja: Chodź mnie ugrzej, bo zaraz zamrznę!
Justin: To będę miał gorącą kostkę lodu?
Ja: Haha bardzo śmieszne no chodź.
Justin: No idę, idę. *wszedł do łóżka i mocno mnie przytulił *
Ja: No dziś dzień pełen wrażeń.
Justin: Zgadzam się. Może dodamy jeszcze jedno wrażenie do dzisiejszych zdarzeń?
Ja: Oj Ty zboczuchu, głowa mnie dziś boli.
Justin: O nie już sie zaczęło!
Ja: Zamknij sie i całuj!
ps. Przepraszam, że dzis bez zdjęcia ale pisze na telefonie. Nie będę wam mydlić oczu, ze nie miałam czasu, bo miałam. Po prostu zajęłam sie trochę życiem towarzyskim jak i moim związkiem. Nie bylo mnie ale wróciłam. Mam nadzieje, że pomożecie mi odbudować oglądalność, bo spadła konkretnie. Z góry was uprzedzam, że w piatek nie będzie rozdziału. Mam rocznicę z chlopakiem i chcemy ten czas miło spędzić. Postaram sie dodawać codziennie albo co drugi dzień. Przypominam, że w sobotę 7 stycznia na TVN7 leci "Never say never" ;*
Ja: Juss zabierzemy dzis dzieciaki na plażę? Niech starsi sobie odpoczną
Juss: Jasne kotek przygotujemy jedzenie i możemy ruszać.
Ciocia: Ale wy nie przeszkadzacie, przyjechaliście na wakacje.
Ja: Ojj ciociu, wiem że byś chciała pogadać z mamą. Wiem jak to jest kiedy dzieciaki plączą sie pod nogami. My ich zabierzemy i o 17 będziemy wracać, jednak kawałek drogi jest.
Ciocia: No dobrze, w sumie masz racje. Wujek ma dzis isc do sąsiada, więc my sobie zostaniemy same.
Justin po zjedzeniu śniadania poszedł poszukać stroje dla dzieci, a ja zabrałam sie za jedzenie. Ruszaliśmy o 12. Dojechaliśmy na miejsce o 13. Dzieciaki pobiegły do wody, a my wzięliśmy koszyki. Odłożyłam wszystko na miejsce i popędziłam do wody. Biebs został na kocu i ciągle z kimś pisał. Wyszłam z wody
Ja: Justin do cholery, nie możesz przestać?
Justin: Kochanie wiesz przecież, że nie jestem gwiazdą i nie ma czegoś takiego jak urlop. Scooter ustala terminy na nagrania. Musze nagrać kilka nowych piosenek, teledysk i wywiad jakiś. Przepraszam myszko. Już właśnie kończymy. Jestem cały Twój. Dasz buziaczka?
Ja: No i jak ja mam być na Ciebie zła?
Nagle z wody wybiega rozpłakana Jazzy. Szkło jej weszło w nogę.
Justin: Zostań z resztą ja z nią pojadę do szpitala.
Ja: No coś Ty oszalałeś? Nie znasz drogi. Daj kluczyki pojadę.
Juss rzucił kluczyki i pobiegłam do samochodu. Justin wziął małą na ręce i zaniósł do samochodu. Szybko jechałyśmy do szpitala. Byliśmy na miejscu kiedy Jazzy straciła przytomność. Wzięłam ją na ręce, zamknęłam samochód i szybko szlam na recepcje. W najlepszym momencie doktor wyszedł z gabinetu. Od razu nas przyjął. Jazzy odzyskała przytomność. Lekarz dał jej znieczulenie i wyjął szkło. Krew przestała lecieć, a mała zaczęła sie uśmiechać. Wróciliśmy na plażę i pojechaliśmy do domu. Juss wziął małą na ręce i zaniósł na łóżko w salonie.
Mama: Co się stało?
Juss: Małej weszli szkło w noge i musiała Paulina z nią jechać do szpitala.
Mama: Ale nic jej nie jest? Żadne zakażenie nic?
Ja: Nie, lekarz dał jakiś płyn do przemywania ran. Na wieczór jeszcze zrobi sie opatrunek i powinno być dobrze, tylko no już nie pójdziemy na plażę.
Wujek: Nic nie szkodzi. Mamy duży basen wiec można go rozłożyć, chodź Justin pomożesz mi.
Justin z wujkiem poszli, dzieci jadły kolację, a ja z mamą i ciocią zrobiłyśmy sobie SPA. Maseczki i inne takie duperele. Juss po 2 godzinnym rozkładaniu basenu wrócił do domu. Wujek zamknął szajerek i wrócił również do domu. Poszliśmy z Justinem na górę. Poszedł sie wykąpać. Gdy wrócił czekałam na niego w łóżku zmrznięta.
Ja: Chodź mnie ugrzej, bo zaraz zamrznę!
Justin: To będę miał gorącą kostkę lodu?
Ja: Haha bardzo śmieszne no chodź.
Justin: No idę, idę. *wszedł do łóżka i mocno mnie przytulił *
Ja: No dziś dzień pełen wrażeń.
Justin: Zgadzam się. Może dodamy jeszcze jedno wrażenie do dzisiejszych zdarzeń?
Ja: Oj Ty zboczuchu, głowa mnie dziś boli.
Justin: O nie już sie zaczęło!
Ja: Zamknij sie i całuj!
ps. Przepraszam, że dzis bez zdjęcia ale pisze na telefonie. Nie będę wam mydlić oczu, ze nie miałam czasu, bo miałam. Po prostu zajęłam sie trochę życiem towarzyskim jak i moim związkiem. Nie bylo mnie ale wróciłam. Mam nadzieje, że pomożecie mi odbudować oglądalność, bo spadła konkretnie. Z góry was uprzedzam, że w piatek nie będzie rozdziału. Mam rocznicę z chlopakiem i chcemy ten czas miło spędzić. Postaram sie dodawać codziennie albo co drugi dzień. Przypominam, że w sobotę 7 stycznia na TVN7 leci "Never say never" ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)