niedziela, 22 września 2013

Rozdział 109

Wróciłam z ciocią do domu. Poszłam się wykąpać i przebrać w piżamę. Położyłam się do łóżka i napisałam do Justina. 
Ja: Przeszkadzam Ci? 
Justin: Nie, nie przeszkadzasz ;>
Ja: Jesteś już na imprezie? 
Justin: Tak już jestem, a Ty co robisz?
Ja: Leżę w łóżku. Tęskniłam dziś ;*
Justin: Też tęskniłem za moim aniołkiem <3
Ja: Jakieś dupeczki latają po klubie?
Justin: Nie wiem, ja mam moją dupeczkę i mi to wystarcza. 
Ja: Chciałabym żebyś był tu ze mną ;/ 
Justin: Mam przylecieć?
Ja: Ty masz teraz trasę, znaczy od jutra. Więc nie pij za dużo ;p
Justin: Grzecznie przy wodzie siedzie. Nie masz się co martwić skarbie ;*
Ja: No dobrze, dobrze. W poniedziałek będę, z Olim przylecę. Pojedzie z nami do cioci. Potem wróci do domu, a my gdzieś pojedziemy na wakacje ;*
Justin: No jedziemy w tym roku, na Bahamy i do Barcelony ;D
Ja: Oj jak ja mam z Tobą dobrze ;* 
Justin: Muszę Cię rozpieszczać moja księżniczko! ;*
Pisałam z nim prawie całą noc. W poniedziałek miał wyjść teledysk do "Lolly". Nie mogłam się doczekać. Obudziłam się o 10. Od razu poszłam do łazienki. Wykąpałam się, ubrała i pomalowałam. Ciocia dziś musiała iść do pracy. Wyszłam na miasto. Kupiłam Oliverowi jakieś owoce. Weszłam do naszego ulubionego sklepu. Kupiłam mu nową bluzę. Poszłam do szpitala. Oli już na mnie czekał. 
Oliver: Cześć siostra. 
Ja: Cześć brat!
Dałam mu buziaka w policzek i przytuliłam go. Dałam mu owoce. 
Ja: Mam dla Ciebie mały prezencik!
Oliver: Jaki?
Dałam mu nową bluzę. Bardzo mu się podobała. 
Oliver: Dziękuję, nie musiałaś! Jak stąd wyjdę to od razu zabieram Cię na zakupy. 
Ja: Nie musisz.
Oliver: Muszę. Śliczna ta bluza. 
Ja: Wiedziałam, ze Ci się spodoba. Będę miała co nosić!
Oliver: No oczywiście. Zapomniałem, że Ty chodzisz w moich bluzach. 
Ja: Takie rzeczy zapominasz. Wiesz co.
Oliver: Przepraszam no! Jak tam Justin?
Ja: Dobrze. Dziś ma próby do koncertu. 
Oliver: A kiedy wracasz do L.A?
Ja: W poniedziałek. Lecisz ze mną. Jedziemy do cioci na urodziny Eveline. 
Oliver: To spoko. Odpocznę trochę od tych pojebów stąd. 
Ja: Haha, zawsze tak gadasz. Głupol! 
Siedziała u Oliego do 15. Później poszła do domu, a on na jakieś badania. Zrobiłam obiad dla mnie i dla cioci. Włączyłam telewizor i coś oglądałam. Odezwał się Juss.
Justin: Cześć skarbeczku! ;*
Ja: No hej kotek ;*
Justin: Mam chwilę przerwy więc mogę napisać. Strasznie tęsknie za Tobą! ;*
Ja: Też tęsknię. Długo masz jeszcze przerwę?
Justin: Jakieś 5 minut. 
Ja: Ajć..musimy je jak najlepiej wykorzystać ;*
Justin: CO porabiasz?
Ja: Oglądam coś w telewizji i jem obiad.
Justin: Udław się! Haha, a jak z Olim?
Ja: Już dobrze, w sobotę wyjdzie ze szpitala ;D
Justin: No to dobrze ;p 
Ja: Kupiłam mu dziś bluzę ;>
Justin: Podobała mu się? 
Ja: Zawsze mu się podobają! ;p 
Pisaliśmy przez te pięć minut. O 19 wróciła ciocia. Posiedziałyśmy trochę razem. O 23 szłyśmy spać. 
Ps. Nie wiem czy czytacie komentarze,  a więc powtórzę. Jak zacznie się październik będzie lepiej z rozdziałami. Musicie to zrozumieć. Nowa szkoła, nowe otoczenie, więcej nauki więc średnio mam czas na pisanie. Zawsze jak mam wolny czas napiszę. Od października to się poprawi. No przepraszam po raz tysięczny, ale no nie mam teraz dużo czasu. Mi też jest przykro tak jak wam. Oglądalność mi spada i to wszystko moja wina. Jestem zawiedziona moją słabą obecnością. Wybaczcie mi na prawdę. Jestem człowiekiem, a nie maszyną. Nie jestem zaprogramowana na pisanie bloga. Muszę mieć czas na naukę i wgl. Nie zapomniałam o was, a bloga kocham więc nie przestaję pisać. Kocham was bardzo moje kociaki <3 

sobota, 14 września 2013

Rozdział 108

Justin nagle usłyszał we wiadomościach, że samolot lecący do Szwecji wybuchł.
Justin: Ryan nim właśnie leciała Paulina. Rozumiesz mój jedyny powód do życia właśnie zginął. Powiedź, że to nie prawda.
Ryan: Może ona leciała w innym. Na pewno żyje jestem pewien. 
Justin: Spróbuję zadzwonić. 
Juss zaczął do mnie dzwonić. Mój samolot musiał awaryjnie lądować. Pierwsze co zrobiłam to włączyłam telefon. Miałam pełno połączeń od Justina. Zadzwoniłam do niego. 
Ja: Justin skarbie. Wylądowałam wszystko dobrze. 
Justin: Całe szczęście, bardzo się martwiłem o ciebie skarbie. 
Ja: Kotek ja kończę. Idę już do cioci. Pisz do mnie ciągle. 
Justin: Dobrze będę pisał obiecuję! Kocham cię!
Ja: Ja ciebie też kocham!
Poszłam do cioci. Przywitałam się z nią i poszłyśmy do samochodu. Całą drogę rozmawiałyśmy o Olim.
Ja: I co ciociu znalazł się? 
Ciocia: Nie jeszcze nie. Pójdę go dziś szukać. 
Ja: Chyba wiem gdzie on może być. Martwię się o niego. Zawsze do was przyjeżdżałam to już na mnie czekał, a teraz ja czekam za nim. Tęsknię za nim bardzo! 
Ciocia: Też za nim tęsknię. Mój synek. Nie wiem co mu odbiło. Wiesz coś może? 
Ja: Podejrzewam, że zostawiła go dziewczyna z którą był już trochę długo i ją bardzo kochał. 
Ciocia: Verona? 
Ja: Tak, to przez nią to wszystko. 
Ciocia: No rozstali się i ona wyjechała z jakimś chłopakiem. Nie wiedziałam, że ją tak bardzo kochał. 
Ja: Dowiem się więcej jak go znajdę. 
Dojechaliśmy do domu. Wzięłam walizki i weszłam do środka. Było tak pusto. Poszłam do góry do pokoju. Rzuciłam walizkę na łóżko. Pobiegłam do pokoju Olivera. Zamknęłam się w środku. Wzięłam jego zdjęcie do ręki i bluzę którą ode mnie dostał. Uklękłam na podłodze i zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć w to, że go nie ma. Wytarłam łzy i wybiegłam z pokoju. Wyszłam z domu i pobiegłam go szukać. Od razu poszłam na stary opuszczony zamek daleko za stacją kolejową. Weszłam do środka i zaczęłam go szukać. Znalazłam go na strychu. Leżała koło niego żyletka, pusta puszka po piwie i puste pudełko po tabletkach. Podbiegłam do niego. Całą rękę miał zakrwawioną. Wszystko było świeże więc musiał to zrobić nie dawno, Pierwsze co zadzwoniłam po pogotowie. Byłam roztrzęsiona. Położyłam jego głowę na moich kolanach. Krzyczałam do niego. 
Ja: Oliver! Obudź się proszę! Nie rób mi tego! Błagam cię! Nie możesz umrzeć!
Próbowałam go ratować. Miałam ubraną jego bluzę. Zadzwoniłam do cioci i później do Justina. Nie mogłam się powstrzymać od płaczu. W końcu przyjechała karetka. 
Ratownik: Proszę odsuń się. Bierzemy go na nosze!
Ja: Mogę jechać z wami proszę. Nie mogę go zostawić. 
Ratownik: Kim jesteś? 
Ja: Jego kuzynką! Proszę.
Ratownik: Dobra chodź do środka. 
Jechaliśmy do szpitala. Trzymałam Olivera za rękę. Cały czas płakałam. Jeden z ratowników podał mi tabletkę na uspokojenie. Dojechaliśmy do szpitala. Od razu zawieźli go na płukanie żołądka i na szycie ręki. Stałam przed salą. Na miejsce dojechała ciocia. 
Ciocia: Paulinko. Gdzie on był. Boże jak się cieszę, że go znalazłaś. 
Ja: Ciociu nie wiadomo czy on będzie żył. Podciął żyły i wziął tabletki. To była próba samobójcza. 
Ciocia: Musimy być dobrej myśli. Chodź się przytul dziecko. Już nie płacz. Będzie z nim wszystko dobrze. 
Ja: Ale ja widziałam te jego rany. Te puste pudełko. To jest dla mnie szok! 
Ciocia: Ja wiem. 
Usiadłyśmy na krzesłach pod salą. Po kilku godzinach wyszedł do nas lekarz. 
Ciocia: Przepraszam co z moim synem? 
Lekarz: Udało nam się go uratować. Lecz jest bardzo słaby. 
Ciocia: Czy możemy do niego wejść?
Lekarz: Tak ale po kolei i na chwilę. Miał dużo szczęścia, że udało mu się z tego wyjść. Taka próba samobójcza często kończy się śmiercią. 
Ciocia: Paulina wejdź do niego pierwsza. On nie będzie chciał mi nic powiedzieć. 
Ja: Ciociu. Nie ty wejdź do niego. To twoje dziecko czekałaś na niego tak długo. 
Ciocia: Ja i tak do niego wejdę, a to twoja zasługa, że go znalazłaś. Nigdy bym nie wiedziała gdzie szukać. Uratowałaś go! 
Ja: No dobrze. 
Weszłam do Olivera na salę. Obrócił do mnie głowę. Podeszłam do niego i załapałam go za rękę. Pocałowałam go w policzek. Mocno ścisnęłam mu rękę. 
Ja: Oliver! Tak za tobą tęskniłam. Tak się martwiłam. 
Oliver: Przepraszam cię. Nie wiem co mi odbiło.Stracił bym rodzinę. Kocham was najbardziej. 
Ja: Też cie kochamy. Nigdy więcej tego nie rób. To przez Veronę? 
Oliver: Tak.
Ja: Dlaczego chciałeś się zabić?
Oliver: Kochałem ją jak nikogo innego. Ale ona mnie wykorzystywała. Ciągle chciała tylko chodzić na zakupy, a tak na prawdę była z kimś innym. Ja na prawdę ją kochałem. 
Ja: Oliver ale to nie powód żeby się zabijać. Najważniejsze, że ci nic nie jest. 
Łzy zaczęły spływać mi po policzku. Oliver wyciągnął rękę i je wytarł. 
Oliver: Kocham cię siostra! 
Ja: Kocham cię brat! 
Oliver: Przytulisz mnie? 
Ja: Pewnie. 
Przytuliłam go mocno. Wytarł mi znowu łzy. 
Oliver: Masz moją bluzę. 
Ja: Tak. Jest twoja. Wiedziałam, że mi pomoże cię odnaleźć. 
Oliver: To ty mnie znalazłaś?
Ja: Tak ja. 
Oliver: Siostra kocham cię. Leciałam specjalnie z L.A. do Szwecji żeby mnie szukać. 
Ja: Musiałam tak zrobić. Musiałam do ciebie przylecieć. Płakałam dniami i nocami za tobą. 
Oliver: Dziękuję, że uratowałaś mi życie. 
Ja: Nie dziękuj mi. Idę już niech mama do ciebie przyjdzie. 
Oliver: Dobrze. Przyjdziesz jutro? 
Ja: Oczywiście. 
Do Oliego poszła ciocia, a ja zadzwoniłam do Biebsa. 
Ja: Justin! Znalazłam Oliego. Jest w szpitalu po płukaniu żołądka i szyciu ręki. Uratowałam go! Nawet nie wiesz jak się cieszę. 
Justin: Co?! Znalazłaś Oliego?  Jeju skarbie to świetnie. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Jak będziesz już miała wracać weź go ze sobą. 
Ja: Dobrze wezmę. 
Justin: Kotek mogę iść na imprezę z chłopakami?
Ja: Pewnie, że możesz. Tylko nie zapomnij wrócić do domu. Baw się dobrze. 
Justin: Dziękuję. Kocham cie księżniczko! 
Ja: Kocham cię Księciu! Kończę papa. 
Justin: Pa
Ps. Przepraszam po raz 100 za moją nieobecność, ale nie mogłam wchodzić. Sprawy dziwnie się potoczyły. Nie możecie mi robić wyrzutów, że w lipcu dodałam tyle rozdziałów, a w sierpniu tyle. Przepraszam was. Poszłam teraz do nowej szkoły i jest mi ciężko wszystko ogarnąć. Wybaczcie mi. Poprawię się obiecuję <3 

czwartek, 12 września 2013

Powiadomienie

Przepraszam, że nic nie dodaję. Obiecuję teraz dodawać częściej. Kocham tego bloga i jest moim życiem. Miałam popsuty komputer dlatego nic nie dodawałam. Wybaczcie mi proszę. Wiem, że was zaniedbałam i bardzo przepraszam. Obiecuję się poprawić. Jeszcze dziś wieczorem, albo jutro pojawi się nowy rozdział. Szykujcie się na nową porcję wrażeń. Wybaczcie mi! Bardzo was kocham <3

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 107

Nadeszła środa. Musiałam się obudzić o 3. Juss oczywiście też. Ubrałam się. Poszłam do łazienki żeby się lekko pomalować. Za mna od razu wszedł Justin.
Justin: Co ty robisz, bez tego jesteś również piękna.
Ja: Dziękuję kochanie. Myślisz, że się znajdzie?
Justin: Jestem pewien. Żałuję, że nie mogę jechać.
Ja: Mam nadzieję, że mnie nie zdradzisz.
Justin: Nigdy cię nie zdradziłem.
Ja: A to w trasie z Seleną?
Justin: Nie spałem z nią. Przepraszałem cię tyle razy za to. Wybacz mi.
Ja: Już dawno wybaczyłam. Przecież cię kocham. Tylko nie chcę powtórki.
Justin: Obiecuję ci! Kocham cię księżniczko. Nie chcę żebyś jechała, ale wiem że musisz.
Ja: Cieszę się, że rozumiesz skarbie.
Justin: Będziesz mnie potrzebować pamiętaj, że będę od razu. Nie ważne co będę robił.
Ja: Teraz tyle koncertów będziesz miał.
Justin: Tak ale potem dużo wolnego. Do Eveline na urodzinki i gdzieś na wakacje. Gdzie w tym roku?
Ja: Bahamy? Kanary? Albo Barcelona!
Justin: Pojedziemy wszędzie.
Ja: Tylko skąd wezmę tyle kasy? Musze iść do pracy.
Justin: Zabiję cię za chwilę. Dobrze wiesz, że kupię ci nawet gwiazdkę z nieba kochanie. Co ty tak szalejesz. Jak będziemy małżeństwem też będziesz na wszystko zarabiała sama?
Ja: Tak!
Justin: Nie ty będzie wychowywać Biebera Juniora.
Ja: A na moje operacje plastyczne też będziesz wydawał kasę? Wątpię.
Justin: Jakie operacje? Czemu o niczym nie wiem? Na co operacje?
Ja: Na powiększenie ust.
Justin: Po co?
Ja: Będę ci się bardziej podobać z większymi ustami. Z takimi jak ma Selena.
Justin: Oj ty już nawymyślasz.
Ja: Wiem, że cały czas coś do niej czujesz. Chciałbyś żebym tak wyglądała. Porównując ją do mnie to ona wygląda jak Bogini.
Justin: Nie chcę żebyś wyglądała jak Selena. Kocham ciebie, nie Selenę. Nie pozwalam ci robić żadnych operacji. Jesteś piękna. Zrozum to w końcu!
Ja: Nie jestem. Selena jest śliczniejsza.
Justin: Niech ci będzie. Kris jest przystojniejszy ode mnie pewnie chciałabyś żebym wyglądał jak on. Żałuję, że ci nie wystarczam. Kris jest lepszy ode mnie.
Ja: Przestań! Nawet tak nie mów!
Justin: Kotek to działa w dwie strony.
Ja: Ugh...zawsze musisz wygrać.
Justin: I właśnie za to mnie kochasz!
Ja: No ja cię kocham ty kochasz Selenę.
Justin: Zabiję cię! Chodź tu!
Zaczął mnie gonić po całym domu. Gdy mnie złapał wziął na ręce i pocałował.
Justin: Kocham ciebie. Nie Selene. Kochanie zrozum jesteś jedyna. Ta najważniejsza, kocham cię i zrobiłbym dla ciebie wszystko. Oddałbym nawet życie!
Ja: Uuu....Tygrysek się rozkręca. Zawieziesz mnie na samolot?
Justin:; Pewnie, a to już?
Ja: No już musimy wyjeżdżać.
Justin: Najpiękniejsze chwile mojego życia.
Ja: Oj już nie przesadzaj. Jeszcze się zobaczymy.
Justin: Ja wiem ale martwię się o ciebie. Boję się, że coś się stanie, a ja nie będę mógł być przy tobie.
Ja: Bez obaw kotek. Będzie dobrze.
Justin: No dobrze. Chodź do samochodu.
Poszliśmy do samochodu. Juss wziął moje walizki. Zawiózł mnie na lotnisko. Już musiałam wsiadać do samolotu. Biebs złapał mnie za biodra. Przybliżył się i zaczął namiętnie całować. Miałam łzy w oczach. Nie chciałam go zostawiać. Weszłam do samolotu i zajęłam swoje miejsce. Spytałam pilota czy mogę używać telefonu i pisać sms. Pilot się zgodził więc napisałam do Justina.
Ja: Skarbie mogę używać  telefonu! ;*
Justin: Nawet nie wiesz jak się cieszę. Są jakieś dupeczki koło ciebie?
Ja: Noo, i to jakie!
Justin: Yhym....to ci nie przeszkadzam ;<
Ja: Toć żartuję głupolu mój <3
Justin: Wiedziałem xd
Pisaliśmy tak przez godzinkę. Później pilot powiedział, że mamy wyłączyć telefony.
Ja: Kotek nie będę pisać, bo coś się z samolotem. Boję się!
Justin: Nie bój się skarbie. Wszystko będzie dobrze. Odezwij się jak wylądujesz.
Ja:: Dobrze. Justin Kocham cię! <3
Justin: Ja ciebie też. Nie bój się. <3
Zaczęła się jakaś awaria. Kazali nam zapiąć pasy i robić różne  dziwne rzeczy. Bardzo się martwiłam. Nie mogłam się do nikogo przytulić. Do Justina w tym czasie przyszedł Ryan. Przyniósł im piwa.
Ryan: Stary co jest?
Justin: Paulina dziś poleciała do swojego kuzyna. Wiesz do Olivera. Mówiłem ci o nim.
Ryan: No mówiłeś, ale co z Paulina? Czemu taki zdenerwowany siedzisz?
Justin: No, bo ona leci sama, a coś się dzieje z samolotem. Boje się, że coś jej się stanie. Jeszcze dziś mi mówiła, ze będzie dobrze. Nie wybaczę sobie jeżeli coś jej się stanie.
Ryan: Justin będzie dobrze, Paulinie nic nie będzie.
Justin: Mam nadzieję, martwię się.
Ryan: Nie ma czym będzie dobrze. idziemy dziś do klubu?
Justin: Jak Paulina się odezwie to tak.
Ryan: No spoko. Jessie nie idzie tylko Ja, Ty, Lil za, i Alfredo.

Ps. Przepraszam, że nic nie dodaję ale teraz to nadrobię...po prostu miałam dziwną z kolegą. Teraz obiecuję nadrobię i jak mi się uda ,to jeszcze dziś będzie dokończenie rozdziału. Kocham was miśki, mam nadzieję  że wybaczycie mi moją nieobecność <3