niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 86

Justin rano jeszcze spał postanowiłam wstać, ubrać się dopiero później go obudzić. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się przeraziłam. Wielki pryszcz na moim policzku. Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogłam tak pokazać się Biebsowi. Napisałam do Jessie.
Ja: Jessie! Ratuj! Masz korektor?
Jessie: Mam, co się stało?
Ja: Pryszcz! Wilki, ogromny nie mogę się tak pokazać Justinowi! :c
Jessie: To chodź, dam ci. Jemu to na pewno nie przeszkadza.
Ja: Ja wiem, że mu nie przeszkadza ale będę się źle czuła. Już idę :D
Poszłam do Jessie po korektor.
Jessie: Pokaż tego potwora.
Ja: No patrz on jest wielki!
Ryan: No masz racje ogromny! Idę powiedzieć Jussowi.
Ja: Nigdzie nie idziesz nic mu nie mów ja se to zatuszuję i będę się z nim ukrywać.
Jessie: Ryan nie idź do Justina. Wiem jaki to ból.
Ryan: Też kiedyś tak mi robiłaś?
Jessie: Często tak robiłam teraz to mam wylane co powiesz. Paulina Juss cię kocha nie patrzy czy masz pryszcza czy nie.
Ja: Ale się wstydzę tego potwora. Dobra idę, bo się jeszcze obudzi.
Ryan: Specjalnie do niego zadzwonię!
Ja: Tylko spróbuj, a wyrwę ci jaja!
Ryan: Ostro!
Ja: Weź, cicho!
Poszłam do pokoju. Wbiegłam do łazienki i nałożyłam korektor. Weszłam z łazienki i usiadłam na Justina.
Ja: Budź się pynol!
Justin: Haha, co dziś porobimy?
Ja: Miałam pomysł, żeby porobić coś dzikiego!
Justin: Co masz na myśli?
Ja: Dzikie ciasto z jagodami oczywiście.
Justin: Yhm...no dobrze.
Ja: Jak bym miała jakąś nową bieliznę to może byśmy coś zdziałali!
Justin: Ty mi wytłumacz dlaczego jeszcze nie wychodzimy! Dalej! Ubieraj się!
Ja: Haha, jaki głupol!
Justin: Złaź ze mnie idziemy do miasta!
Bieber się ubrał. Poszedł jeszcze do łazienki po perfumy. Ja weszłam na fejsa. Zauważyłam kilka gifów z Justinem. Gify przedstawiały jego przed rozpoczęciem kariery. Łezka w oku mi się zakręciła. Justin złapał mnie za rękę i wyszliśmy z hotelu. Było mi zimno więc Justin dał i bejsbolówkę "Boyfriend". Spacerowaliśmy tak po mieście aż w końcu weszliśmy do sklepu z bielizną. Ile tego tam było. Przechodziła koło nas dość atrakcyjna dziewczyna. Justin obejrzał się za nią. Zaczęłam krzyczeć na cały sklep.
Ja: Ładna co!
Justin: No ładna, ładna.
Ja: To na co czekasz. Leć za nią, bo ci ucieknie.
Justin: Wolę, trzymać ciebie. Widzę jak za tobą się oglądają.
Ja: Za mną nikt się nie ogląda, bo jestem brzydka.
Justin: Tak, tak kłam dalej.
Ja: Jeszcze nie pobiegłeś za koleżanką?
Justin: Nie, a mam?
Ja: Jak chcesz to idź. Nie zatrzymuję cię!
Bieber do mnie podszedł  i przytulił mówiąc.
Justin: Jaka ty jesteś zazdrosna! Ojeju!
Ja: No przepraszam. Ale wiesz mój chłopak to Justin Bieber. Muszę być ostrożna.
Justin: Jak bym chciał cię zostawić zrobił bym to już dawno, a jak widzisz jestem z tobą i tylko tobą!
Biebs znalazł jakąś seksowną bieliznę. Fioletową z koronki. Bardzo nam się podobała. Poszliśmy do kasy. Juss kupił bieliznę. Wyszliśmy ze sklepu. Stało przed nim kilku paparazzich.  Gdy nas zobaczyli poszły w ruch flesze. Zaczęliśmy chować twarze. Gdy już ich nie widzieliśmy, odkryliśmy twarze. Zaczął padać deszcz. Chciałam przyspieszyć tempo. Juss pociągnął mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Złapał mnie za biodra i zaczął całować. Zauważył to jeden z paparazzich i zrobił nam zdjęcie. Przestaliśmy się całować. Spojrzałam Jussowi w oczy. Uśmiechnęłam się. Byliśmy cali mokrzy. Złapałam się za policzek. Rozmazał mi się cały korektor. Zaczęłam zakrywać policzek. Justin wszystko zauważył. Wziął mi rękę z policzka i zaczął się śmiać. Pocałował mnie w ten policzek. Pobiegliśmy do sklepu kupić wszystko na ciasto. Gdy schylałam się po jagody przechodził koło nas jakiś chłopak. Patrzył się na mnie. W końcu podszedł i zagadał.
Chłopak: Hej ślicznotko! Jak ci na imię?
Ja: Hej, Paulina.
Justin: A ja Justin jej chłopak! Eloszka!
Koleś się speszył i poszedł.
Ja: Nie musiałeś być nie miły.
Justin: Myślał, że podkręci, a to blaszka!
Ja: Ja nie wyzywałam tej laski w sklepie.
Justin: Bo do niej nie podszedłem. Gdybym podszedł zgarniał bym cię teraz z komisariatu.
Ja: Nie, by tak nie było.
Justin: Nie wcale! Ty nigdy byś się nie rzuciła na żadną laskę!
Ja: Haha, dobra weź.
Kupiliśmy jagody. Przestało padać, a więc udaliśmy się do hotelu robić ciasto.

9 komentarzy: